W zeszłym miesiącu za sprawą konkursu na fanpage FRoSTy udało mi się wygrać "drobną paczkę" od tej firmy. Z racji, że w piątki nie jadam mięsa, pierwsze z opakowań (z sosem włoskim) trafiło do mojego przed-weekendowego menu :)

Zacznijmy może od sposobu przygotowania, który jest banalnie prosty. Korzystamy z piekarnika lub mikrofali. W moim przypadku padło na piekarnik (niestety krakowska kuchnia nie oferuje mi tego cudownego sprzętu, jakim jest mikrofala - przynajmniej na razie), który nagrzałam do temperatury 190 stopni z termoobiegiem (zmniejszyłam temperaturę proponowaną przez producenta, ponieważ mam szczęście do przypalania różnych rzeczy właśnie w piekarniku). Następnie wyciągamy naszą rybę z opakowania i wstawiamy do piekarnika (wraz z białą tacką). Całość trzymamy 40 minut, po czym możemy delektować się naszym daniem. Nie brudzimy praktycznie niczego, a całość wygląda i tak bardzo estetycznie.

W życiu nie spodziewałabym się tak dobrego smaku i wyglądu po gotowym mrożonym produkcie. Sos, bogaty w różnorodne warzywa, mógłby być jedynie nieco bardziej ostry. Pod naszą górną warstwą znajduje się pełnowartościowy filet (100% z opakowania nie kłamie), który przy mrożeniu i ostatecznym podgrzewaniu nie stracił wyglądu ani, przede wszystkim, smaku.

Porcja nadaje się dla jednej dorosłej osoby (plus jakieś dodatki - samą rybą nie każdy da radę się najeść), co przy obecnej cenie jest niezbyt satysfakcjonujące. Produkt polecam i zapewne sama sięgnę po niego w przyszłości, jednak ze względu na cenę preferuję przygotowywanie własnej ryby, do której FRoSTA zainspirowała mnie w tym wydaniu.